Autor nektarnik
Chcesz tryskać energią każdego dnia? Zamienić się w pogodnego i optymistycznego człowieka? W końcu czuć się lepiej i być zdrowszym?!
Nic prostszego.
Zacznij biegać!
I wcale nie żartuję, piszę tutaj o zjawisku zwanym “euforią biegacza”.
Czym dokładnie jest to zjawisko? Jest to stan euforyczny występujący w trakcie długotrwałego wysiłku fizycznego. Charakteryzuje się zwiększoną odpornością na ból i zmęczenie oraz (według mnie) rozpływającym się po całym ciele uczuciem szczęścia i radości :) To własnie dzięki niemu, po 40-60 minutach biegu, kiedy to powinniśmy za chwilę paść ze zmęczenia, nasz umysł się rozjaśnia, przestajemy czuć piekący ból w mięśniach i znajdujemy w sobie ukryte pokłady energii, pozwalające nam na kontynuację treningu.
Pamiętam swoje początki biegania. Przez pierwsze dni miałem problemy z nakłonieniem samego siebie do założenia butów i przebiegnięcia tych kilku kilometrów. Pomagali mi w tym znajomi którzy początkowo biegali razem ze mną. Łatwiej było mi się zmobilizować do biegania z drugą osobą. Jednakpowoli zaczęło się to zmieniać. Po kilku tygodniach, gdy wypadało mi coś, co uniemożliwiało mi mój wieczorny maraton, czułem się po prostu źle. Czułem, że czegoś mi brakuje. Grono znajomych którzy początkowo biegali razem ze mną, powoli się wykruszyło. Ale mi się to podobało. Po tych kilku tygodniach wolałem biegać samotnie. Mogłem się oddać trasie w całości. Biegłem na miarę swoich możliwości, nie musiałem na nikogo czekać ani nikogo gonić, zatapiałem się w czystej radości którą dawał mi bieg. Z resztą tak jest do dzisiaj. Już nie mogę się doczekać gdy warunki za oknem oraz zdrowie pozwolą mi na powrót do treningów.
Po przeczytaniu moich odczuć można dojść do wniosku, że są one podobne do wyznań narkomanów :D I muszę przyznać, że coś w tym jest. Potwierdzają to teorie naukowe które starają się wyjaśnić fenomen “euforii biegacza”.
Pierwsza z nich, najstarsza, stwierdza, że za ten stan odpowiedzialne są wydzielane przez nasz organizm endorfiny – hormony szczęścia. Według encyklopedii, endorfiny to endogenne opioidy, czyli substancje reagujące z receptorami opioidowymi w naszym mózgu. Innymi substancjami tego typu są morfina, kodeina oraz heroina. Nie był bym sobą gdybym nie podał innych sposobów na zwiększenie ilości wydzielanych przez nasz mózg endorfin. Są to między innymi poczucie zagrożenia, czekolada, efekt placebo, niedotlenienie, akupunktura, głęboka medytacja oraz oczywiście seks.
Część badaczy podważa jednak teorię endorfinową, mówiąc, że za euforię odpowiedzialny jest wyłącznie efekt placebo. Mają ku temu pewne podstawy. Otóż w latach 80 przeprowadzono badania podczas których podano sportowcom substancję blokującą działanie endorfin. Mimo wszystko, po wysiłku fizycznym, u badanych osób zauważono te same pozytywne efekty, co u osób bez substancji blokującej receptory endorfinowe. Jednak kolejne badanie z wykożystaniem tej samej substancji wywołało już porządany efekt, co skutkowało brakiem tak pozytywnych odczuć po długotrwałym wysiłku. Musimy jednak wziąść pod uwagę fakt, że w warunkach laboratoryjnych, osiągnięcie tego stanu może być utrudnione.
W 2001 roku, badacze z Nottingham Trent University również podważyli teorię endorfinową, tłumacząc, że za powstawanie euforii odpowiedzialna jest inna substancja wytwarzana przez nasz organizm, a mianowicie fenyloetyloamina, blisko spokrewniona z amfetaminą. U wszystkich badanych stwierdzono podwyższony poziom tej substnacji po zakończeniu wysiłku. Wzrost był proporcjonalny do długości i intensywności wykonywanych ćwiczeń.
Najnowsza teoria, która z resztą najbardziej do mnie przemawia, utworzona przez badaczy z Georgia Insitute of Technology oraz Uniwersytetu Kalifornijskiego mówi, że za wszystko odpowiedzialne są kannabinoidy. A dokładnie anandamid, występujący w niewielkich ilościach w czekoladzie. Ma on podobne działanie do THC, głównej substancji psychoaktywnej marihuany. Naukowcy doszli do wniosku, że ból mięśni i długotrwały stres fizyczny prowadzi do aktywacji układu endokannabinoidowego, który wywołuje u sportowców odurzenie i tym samym stan euforii. Aktywację tego układu można osiągnąć również poprzez masaż :)
Najbardziej logiczna wydaje się jednak stwierdzenie, że za fenomen euforii biegacza odpowiedzialne jest kilka substancji psychoaktywnych wydzialnych przez nasz mózg, odziaływujących w różnoraki sposób na różnych ludzi, w zależności od indywidualnych preferencji danego organizmu. W każym razie co by nie było za to odpowiedzialne, zachęcam wszystkich do odczucia tego na własnej skórze. Warto wspomnieć, że przy regularnym treningu łatwo zauważyć poprawę nastroju również na co dzień, nie tylko w trakcie i zaraz po zakończeniu morderczego wysiłku. Dlatego, gdy tylko nadaży się okazja, zakładamy buty i wybiegamy z domów :)
Artykuł pochodzi z serwisu http://artelis.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz